
Historia tego najbardziej chyba znanego z ustrońskich młynów nich liczy ponad trzy wieki (na zdjęciu jego stan w połowie ubiegłego stulecia). Istnieją źródła, zgodnie z którymi został wybudowany pod koniec XVII stulecia przez Wołochów. W połowie XIX wieku nabyła go rodzina Cieńciałów, a w latach następnych młyn zmieniał kilkukrotnie właścicieli - nieraz było to związane z rodzinnymi tragediami (jak choćby śmierć córki Pawła Krala – o bogatej historii obiektu przeczytać można w artykule na stronie fotopolska, a także w Gazecie Ustrońskiej – nr 49/96).
Młyn napędzany był kołem nasiębiernym, a pracował na wodzie usytuowanego nieopodal sztucznego kanału Młynówka, istniejącego od około 1771 r. W 1938 r. obiekt został rozbudowany przez Karola Palarczyka. W kosztach tego przedsięwzięcia partycypował również Karol Kiecoń, oddelegowując do pracy kilku swoich robotników, a który później zaopatrzył dwupiętrowy już budynek w nowe maszyny
i urządzenia. Po wybuchu II wojny światowej obiekt przeszedł pod zarząd komisaryczny z Karlem Jakim na czele. Rodzina Kieconiów natomiast, po zadeklarowaniu narodowości polskiej, została wywłaszczona i wysiedlona przez okupanta. Szczęśliwie w czasie wojny młyn nie ucierpiał, dzięki czemu po jej zakończeniu właściciele mogli znów zacząć prowadzić zakład. Trwało to przez następnych 10 lat. Kres nadszedł w 1955 roku, kiedy obiekt został przymusowo upaństwowiony i przekazany w zarząd Rejonowemu Przedsiębiorstwu Młynów Gospodarczych w Bielsku-Białej. W 1958 roku uruchomiono w młynie punkt wymiany zboża na mąkę, który zlikwidowano już 3 lata później. Wtedy wszystkie maszyny i urządzenia młyńskie wymontowano i wywieziono. Mimo starań, zarówno u władz PRL, jak i RP (na początku lat 90-tych) o zwrot zagrabionego majątku, rodzina Karola Kieconia nie odzyskała mienia, nie otrzymała też żadnej rekompensaty.
Obiekty po najsłynniejszym ustrońskim młynie zostały wyburzone niemal ćwierć wieku temu - w lecie 1996 roku, a na ich miejscu wzniesiono nowoczesną willę.
foto: fotopolska/vstrone
na podst: fotopolska/Gazeta Ustrońska